... czyli podłużne umbo o wrzecionowatym kształcie, często uzupełniane taśmowatym okuciem. W każdym bądź razie takiej nazwy używają znajomi Celtowie. Zasadniczo w epokach, którymi się zajmuję nie używano takich ale jako istota żyjąca w społeczeństwie konsumpcyjnym zapragnąłem wejść w posiadanie takiego przedmiotu. I wszedłem! A tak to się odbyło:
KROK 1: Jedziemy do Vislava na Beltan, gdzie będzie dużo czasu i odpowiednie narzędzia, jeśli nie mamy własnych. Podstawa to ostry toporek, szerokie, płaskie ostre dłuto i ostre dłuto półokrągłe. Celowo podkreślam ostrość, bo dobre przygotowanie narzędzi to połowa sukcesu. Rozłupujemy kłodkę na pół (ja użyłem drewna osiki) . Jedna z połówek będzie naszym umbem. Po okorowaniu toporkiem nadajemy z grubsza kształt - najlepiej węgielkiem sobie go naszkicować.
To chyba najbardziej męcząca cześć pracy, trzeba się solidnie namachać zanim ten kawałek drewna zacznie przypominać wymarzone umbo.
Krok drugi: Dłubiemy zagłębienie na dłoń. Im mniejsze tym mocniejsze będzie nasze umbo - po prostu nie należy zostawiać sobie przesadnego zapasu. Po naszkicowaniu obszaru do wydłutowania "zaznaczamy" go jeszcze raz pionowymi, głębokimi uderzeniami dłuta. Dzięki temu kiedy zaczniemy dłubać jeszcze przy powierzchni nic nie powinno nam się zadzierać.
Co jakiś czas sprawdzamy, czy otwór jest już wystarczająco duży - najlepiej łapać za jakikolwiek przedmiot symulujący przyszły imacz i dopiero wtedy wsadzać rękę w otwór. Trzeba też wziąć poprawkę na grubość tarczy.
Krok trzeci: Dopiero teraz, kiedy mamy gotową dziurę o ostatecznym rozmiarze ociosujemy umbo do docelowych rozmiarów. Pracy jest dużo, ale trzeba być ostrożnym, bo to jest już ten moment, kiedy kilkoma uderzeniami toporka można zmarnować efekt kilku godzin pracy.
(foto by Eisen Ruoth)
Krok czwarty: Teraz najdłuższa, najbardziej monotonna część pracy, podczas której będziemy używać tylko szerokiego, płaskiego dłuta prowadzonego ręką - bez młotka czy pobijaka. Starając prowadzić się wzdłuż włókien stopniowo wyrównujemy powierzchnię. Zestrugujemy na tyle dużo, żeby umbo było lekkie ale zostawiamy dość, żeby zapewnić ręce bezpieczeństwo przed uderzaniami. Np po bokach umbo jest mało narażone na mocne ciosy więc można zostawić cienkie ścianki i cieszyć się, że zrobiliśmy tak samo jak starożytni.
Teraz możemy byc dumni z naszego pięknego umba...
(foto by Eisen Ruoth)
Sam zdecydowałem się na środku kopułki zostawić wysoką grań a obok niej też zestrugać. Umbo zostało użyte na Żelaznych Korzeniach 2008 i sprawdziło się bez zastrzeżeń, choć zdaję sobie sprawę, że były to mało ekstremalne warunki... Póki co wciąż czeka na swoją "docelową" tarczę.
niedziela, 22 czerwca 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarz:
Moje ulubione foto to to z wrzecionowatym umbem na głowie oczywiście :)
Prześlij komentarz