Piastowscy Oprawcy wybrali się na wycieczkę by obejrzeć niegdyś sławne święto Wolinian... Oto skład mężnej ekipy:
W tym osoba popełniająca wizerunek powyżej:
Wolin to legendarne miejsce... Cóż można napisać w skrócie... - fantastyczne kramy rzemieślników, dużo niezauważonej pomysłowości w zakamarkach festynu, piękne okręty, niestety mało eksponowane. A szkoda, bo szwędanie się wokół nich i wczuwanie w klimat to sama radość.
Mała ciekawostka w kramie Lepigliny w którym zaopatrujemy sie często w ceramikę z epoki:
Miedzy naczyniami znalazły się repliki wczesnośredniowiecznej ceramiki słowiańskiej wypalone "na czarno". Na ogół tradycyjnej ceramiki słowiańskiej nie kojarzy sie zwypałem redukcyjnym nadającym żelazistym glinom czarną barwę. Do redukcji doszło przypadkowo podczas próby rekonstrukcji procesu wypalania. Podobne przypadki zdarzały się też czesto innym rekonstruktorom, także podczas wypału w otwartym palenisku. Wydaje się, że mamy tu do czynienia z bardzo atrakcyjną ciekawostką rekonstrukcyjną. O ceramice wczesnośredniowiecznej z ziem polskich i jej rekonstrukcjach zapewne napiszemy jeszcze kiedyś kilka słów.
Inną, uroczą niespodzianką były bardzo udatne lalki w strojach wczesnosredniowiecznych, szyte w całości ręczne. Stroje dodatkowo ozdobione były ręcznymi haftami, co wiecej mozna je było zmieniać. Wydaje sie, że jest to znakomita alternatywa la tandetnych zabawek towarzyszących zawyczaj imprezom historycznym. Oglądaliśmy też nowe produkcje dziwerowane, tworzone przez nowego rzemieślnika. Spotkaliśmy się już z autorem na zeszłorocznych "Dymarkach Świętokrzyskich". Miło było w tym roku obejrzeć co raz lepsze wyroby.
Długo można by pisać także o stanowiskach białoruskich i czeskich. Pod tym względem impreza była naprawdę udana i miła. Nadszedł jednak czas na odrobinę dziegdziu. Wydaje się bowiem, że poza pierwszorzędnym targowiskiem, właściwie nic się tam nie działo. O ile szkoda, że nie wykorzystano bardziej replik okrętów, o tyle nei żałuję, że nie byłoo więcej scen batalistycznych.
Można mieć wrażenie, że dotychczasowa formuła widowisk batalistycznych niedo się wyczerpała.
Na pewno nie dodawały jej uroku wozy transmisyjne rozstawione tuż przy placu bitwy.
Warto zapamiętać dość urokliwe konstrukcje domów, gdzie można było odnaleźć nieco miłego duchowi klimatu.
Gdy skończył sie festiwal - miasto prawie zamarło. W środku wakacji, nad morzem, w miescie bądź co bądź festiwalowym, zrobilo się nagle zupełnie pusto. Ok. godziny 21:00 odnaleźliśmy jedynie jedną, skądinąd bardzo sympatyczną, otwartą restaurację i zadualiśmy się nat tym osobliwym zjawiskiem
środa, 25 sierpnia 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz