W telegraficznym skrócie: pomimo Wielkich Przeciwności i nocnych wizyt dużej ekipy pijanych kiboli (dzięki odrobinie stanowczości i empatii udało się skanalizować ich entuzjazm więc nie rozrabiali) jak i mniejszych oddziałków imprezowiczów w trudnym do określenia stanie (na swój sposób bardziej kłopotliwych) wieczór udany, choć męczący. Program podobny jak we Wrocławiu acz bez tak pięknego dziedzińca i bez wsparcia miejscowych rymcerzy. Właściwie to nie było dziedzińca, co zapewne na swój sposób uradowało Kuświra i Razowca bo przy prezentacji technik obrony przed nożem i pięścią o wiele przyjemniej jest lądować na trawie niż bruku.
czwartek, 22 lipca 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz